piątek.
tak jak w pierwszej połowie roku dało się spokojnie wstać nawet o szóstej rano, tak teraz z trudem przychodzi mi przyjście do pracy na ósmą.
w ciągu dnia w biurze kilka telefonów, ciągle jakieś pytania do folderu. a projekt hali w miejscu, na samym starcie, czekając na strzał budzący do biegu.
PIF PAF! RATATATA!
telefon do oświetleniowca, pseudo-kosztorysowanie, walka z połową walca i w końcu coś zaczęło wychodzić.
wieczór dość obfity towarzysko - liero, piwko, temat paintball'a, hormon.
w domu bardzo późno. piąta siedem.
Reklama ku końcowi!
13 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz