niedziela, 26 września 2010

"nowy rok" dzień dwieście sześćdziesiąty siódmy.

piątek.

tak jak w pierwszej połowie roku dało się spokojnie wstać nawet o szóstej rano, tak teraz z trudem przychodzi mi przyjście do pracy na ósmą.

w ciągu dnia w biurze kilka telefonów, ciągle jakieś pytania do folderu. a projekt hali w miejscu, na samym starcie, czekając na strzał budzący do biegu.

PIF PAF! RATATATA!

telefon do oświetleniowca, pseudo-kosztorysowanie, walka z połową walca i w końcu coś zaczęło wychodzić.

wieczór dość obfity towarzysko - liero, piwko, temat paintball'a, hormon.

w domu bardzo późno. piąta siedem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz