środa, 31 marca 2010

"nowy rok" dzień osiemdziesiąty dziewiąty.

tak na prawdę to już jesteśmy w drugiej połowie 90tego, ale wczoraj się NIE DAO...

po kolei. 88 skończył się trochę lepiej, niż myślałem, że się skończy. zasługa odwiedzin.

89. o drugiej w nocy znów obudziłem się leżąc na dywanie. poranna pobudka już całkiem miła i tym razem wyjątkowo, grubo po siódmej. jakieś śniadanie i inne pierdy i że tak powiem "czas start" - zarówno dla plakatu na targi pracy, jak i przygotowanie imprezy w rockerze.

ciśnienie. coraz wyższe z godziny na godzinę. 3 wersje plakatu, potem szarpanie się z myślami dot. tego, co mam przygotować na wieczór. ostatecznie wyrwali mnie z tego umysłowego zgiełku K i M. zgiełk pozostał, tyle że tym razem był już to zgiełk przemieszczania się. najpierw zakupy - balony "parówki" i pompka. przekroczenie budżetu o jakieś 15 zł. potem zakupy w realu - kolejne złotówki ponad budżet imprezowy, ale z dobrym nastawieniem. szybki obiad i cmokając swojego smoczka, pompując balony i modelując z nich niestworzone kształty, udaliśmy się do 13 muz na koncert. ponad godzina klasycznej muzyki na żywo - rewelacja i uspokojenie. po koncercie rozmowa z R i kolejne 2 miejsca - zostawić samochód pod blokiem M i T, potem chwila czekania i wyruszyliśmy do F opijać jego i jego siostry urodziny. pół godziny imprezy i już trzeba się było zmywać. rocker czeka. a tam... wyjątkowo dużo ludzi o wyjątkowo wczesnej jak na ART Party porze.

sama impreza. cóż. sporo by opowiadać. nadmuchanych 100 balonów, rozdawanie przypinek, naklejek, koncert, konkursy z gerberkami, ciastkami i przebraniami. słowem - działo się!

po tym, jak już nic nie zostało, kiedy wyczerpaliśmy około 02:00 zapasy pomysłów na ten wieczór, mogłem ze spokojnym sumieniem opuścić lokal wciąż jeszcze pełny ludzi i udać się do domu na spoczynek. spoczynek, ponieważ rano czekało już zlecenie...

90. rano.

obudziłem się przed siódmą. bosko... śpię dalej. budzik zadzwonił o ósmej. bosko... śpię dalej. w końcu sie wygrzebałem. praca rozpoczęta o 10:00, nie skośczona aż do teraz. ciągle nowe poprawki i sterta informacji, których jakoś nie mogę ogarnąć tak, żeby klient był zadowolony. niby jest ok, ale jak wiadomo, klient wie lepiej i klient nasz pan.

uf. i dotarłem do momentu obecnego, zatem reszta wieczorem. przynajmniej tak powinno być. o.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz