czwartek, 4 marca 2010

nowy rok dzień sześćdziesiąty trzeci.

rower (15min/7,9km/1000kcal/p161). z kompem dalej nie najlepiej. spisane projekty na najbliższe tygodnie. misja właściwie okazała się błahostką, ale co chciałem to powiedziałem. trzymam kciuki. nieśmiało, żeby nie zapeszać.

kolejne "przyszłościowe" zakupy. na poniedziałek przydadzą się jeszcze duże talerze, ale to już trzeba będzie załatwić oddzielnie. w planach bliżej nie określone wspólne pichcenie wliczając rozdziewiczanie garnków.

nowe plany "codziennego repertuaru". po pierwsze rzucam chleb szulstad na rzecz pieczywa z pobliskiej piekarni, po drugie - zaczynam pić zieloną-liściastą. bardziej dla zdrowia niż smaku.

i tyle, zawieche złapałem...

aa właśnie - szybko tylko napomknę. temat dnia - wyższość włàczania (włanczania) nad włączaniem (włonczaniem)

a teraz kanapencja i lulu. dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz