sobota, 20 marca 2010

"nowy rok" dzień siedemdziesiąty dziewiąty.

kaszanka się niestety zepsuła. ubolewam i cierpię głód :/

rower dość przełomowy (15min/10,5km/737kJ/p160). przebita granica dziesięciu kilometrów.

ruszyłem ostro z kampania promocyjną rocznicowego art party. sporo planów, nie piszę szczegółów bo nie chce zapeszać.

zwiozłem od rodziców swoje stare papiery - projekty, plakaty własne i gdzieś tam mające swoje historie. pokój obklejony dużymi formatami - jest na czym zawiesić przez chwilę oko. wizyta wprost z krzywoustego, potem spacer z bankomatem. plenerowe parufki z bułkami, krótka herbatka, dobranoc i mezzoforte. technosoul jakoś nie powaliło repertuarem. o tyle o ile Marcin Markowski na prawdę dawał radę i było to granie na wysokim poziomie, tak jego poprzednik i następca... dali dupy jednym słowem - łupanka. może nie jak z lowparejd, ale jednak, techno jakie zna każdy... tak, to jest wada.

szybki powrót 1 w nocy w domu. to był pierwszy dzień bez płaszcza w tym roku.

damn, zacząłem to pisać wczoraj i zapomniałem dokończyć, za chwilę c.d.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz