środa, 3 marca 2010

nowy rok poranek sześćdziesiąty drugi.

wczoraj.

pleciugowe poprawki, szajbowanie z kompem, ogólnie nie wiem co ja tam w domu rano tyle czasu robiłem... rower (15min/7,4km/935kcal/p148), rodzice, po drodze - jakby nam było mało - przypadkowe (choć do przewidzenia) spotkanie, cukierek w kieszeni - zaskakujący i uśmiechotwórczy tak jak za każdym razem, obiadek, zdjęcie, pogaduchy, sklep dla kobiet w ciąży i znów walka z kompem.

wieczorem akademik, wafelki, dużo herbaty wliczając picie i inhalację, rozmowy o życiu, 10 sekund istotnej rozmowy z M, mapa skarbów ze świnio-wiewiórką i piratami, a na koniec pisemne wyznania i przeciągane pożegnanie.

w domu już tylko kanapki, nieokreślona w czasie ustawka z J i lulu bez muzyki, które objawia się wstawaniem w południe.

przebudzając się widziałem za oknem białe gówno, ale na szczęście teraz już się stopiło i ślad po nom zaginął...

jakby pogoda się miała dopasować do mojego nastroju to szykujcie bikini.

dziś w planach pleciuga c.d., 2create.it i piwko u D. boże dopomóż

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz