czwartek, 11 marca 2010

"nowy rok" dzień siedemdziesiąty.

model otoczenia zrył mi czachę.

wieczorem Mederaño nie do końca tak jak to powinno wyglądać, ale z dobrym skutkiem. czasem po prostu brak mi umiaru i na tym się opiera cała moja głupota. jestem głupi. po prostu czasem nie czaję kiedy należy przystopować. ale nauczę się. chcę. w końcu wiem, że w pewnych kwestiach potrafię i tej pewności w innych sytuacjach sam sobie zazdroszczę. to słowo chodzi za mną od rozmowy z P - czas na stabilizację.

w nocy archikadowe schizy. umysłowe trzaski po wielu godzinach jednostajnej roboty. pewnie po całym dniu składania długopisów jest to samo. zamykasz oczy i widzisz tylko flesze poszczególnych etapów. nakładanie sprężynki, skręcanie. paranoja pracy odtwórczej. najbardziej chyba dobija fakt, że ktoś już to kiedyś też robił. gdyby tylko można było korzystać z takich dobrodziejstw to świat by się kręcił 2 razy szybciej.

kolejna pobudka o ósmej osiem. 7 dziesięciominutowych drzemek. na śniadanie pączki. spóźniony na seminarium, ale zostałem pokarany, zresztą jak cała grupa - jakieś durne zastępstwo, zajęcia przeniesione na kolejna godzinę.

i teraz siedzę i się dziwię, że tak niewiele napisałem, podczas gry w głowie się dosłownie gotuje. gotuje się smacznie.

ps. ciągle zapominam - ostatnio zostałem osiołem :)

ps2. 70 - piękna liczba. ale to tylko marne dorabianie teorii ze względu na zbieg okoliczności. przede wszystkim chodzi o przełom. wczoraj się chyba po prostu dopełnił. i stąd cudzysłów wokół nowego roku. bo wiem, że cały będzie nowy. taki jak nigdy wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz