piątek, 15 stycznia 2010

nowy rok noc piętnasta.

od 3 dni praktycznie non stop przy klawiaturze i myszce. w swojej paszczy bezpowrotnie (całe szczęście) umieszczam wielkie ilości jedzenia. jem w takim tempie, że moje spore zapasy już tej nocy zaczęły się powoli kończyć. cóż, zobrazuje to po prostu moim menu, jakim raczę się o godzinie 4 nad ranem - wpierdzieliłem ze smakiem chleb z majonezem sztuk 3 a w chwili obecnej wykańczam na sucho końcówkę półkilowej paki ciniminis.

dodam, bo to ważne, że ten dzień zacząłem wizytą u G, co uratowało mnie od totalnego ześwirowania. tam spożyłem dwa tajgery i ze 2,5 szklanki koli co w konsekwencji doprowadziło mnie do ponownego stanu używalności ciała i umysłu.

do rana dość daleko, pleciuga powoli się dopieka, pozostało przygotować flashowy lukier i wektorowe cukiereczki.

wsio, czas ruszyć do boju, kolejna bitwa w wojnie o spokój.

1 komentarz:

  1. Zawsze możesz przyjść na obiad do siosrty ulubionej. Asik

    OdpowiedzUsuń