poniedziałek, 4 stycznia 2010

nowy rok dzień czwarty.

sukces!

z braku większych pobudek zjawiłem się na wykładzie z CAD'a co zaowocowało... nie tyle wiedzą z CAD'a ale tym, że po drodze przypadkiem zahaczyłem pana P i załatwiłem z nim (no a przynajmniej umówiłem się na jutro) kwestie mojego zaliczenia z tegoż przedmiotu (na którym notabene nigdy się nie pojawiłem, a informacja o TRZECIM przeglądzie, który już jutro, dała mi do myślenia)

także nareszcie posadziłem kupę w majty i ze strachu zaczynam działać.
z lenistwa wziąłbym dziekankę, ale chyba jednak możliwość zakończenia studiów w terminie kusi bardziej niż kilka pozornie wolnych chwil.

na peweksie znów łyknąłem parędziesiąt stron kolekcjonera, po którym w kolejce czeka miasto białych kart. ciężko się czyta z infekcją w gardle dlatego moim jedynym postanowieniem noworocznym będzie chyba większa dbałość o zdrowie, bo coś ostatnio łatwo łapię zarazki, poza tym człowiek już nie taki młody ciałem jak duchem ;)

i wsio. dziś z pozoru mały kolejny dzień zwykłego życia, ale jest kilka małych misji do wypełnienia po drodze. doręczenie kartki dla M i T, obiecana wizyta u rodziców, wieczorem specjałka i szarpanina, ale to co mnie najbardziej zdumiewa to to, że umówiłem się z WŁASNYM OJCEM do kina. widać, że wyprowadzka wzmacnia więzi, ale kto by pomyślał, że tak bardzo w tak krótkim czasie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz