czwartek, 7 stycznia 2010

nowy rok dzień siódmy.

jeszcze się nie skończył pierwszy tydzień year2k10 a ja już musiałem. już nie wytrzymałem. to jest jak jakaś obsesja, jak narkotyk, uzależnienie, które rośnie w takim tempie, że da się to tylko zaakceptować lub nie a i tak się w tym siedzi.

zarwana noc - ot co mi sie przydarzyło.

tyle, że zarwana w zupełnie odmienny sposób niż zwykle. tzn nie, nie... jak zwykle praca, uczelnia itp, natomiast z innym nastawieniem.

pracy było dużo. końcówka pracy nad dwoma stronami internetowymi, plakat, opis prezentacji i yyy... niech pomyślę... ach tak. aktualizacja strony SZPAK'a, który jak widać dla jednych trwa 5 dni w roku, dla innych cały rok. nie mówię, że to źle, kocham tego ptaka ponad życie bo nikt prawie nie wie ile mu zawdzięczam. tak tak C...

wracając do wątku. nowe, pozytywne nastawienie (to jest niesamowite uczucie kiedy planujesz sobie coś nierealnego, teoretycznie niezależnego od Ciebie i jakoś wszystko działa!). mimo tak wielkiego natłoku projektów, minimum czasu, nie załamałem się. po raz pierwszy od daaawna udało mi się skreślić WSZYSTKIE ajtemy z TUDU-LIST! a jak pisałem - mało tego nie było.

niewiarygodne. wstałem (od komputera, nie ma to niestety nic wspólnego z choćby krótka drzemką) około 7:00 - idealna pora na prysznic i wyruszenie na uczelnię.

byłem nieprzytomny praktycznie cały dzień a jednak udało się przeżyć aż do teraz. nie wierzę, że to się dzieje. w porannym autobusie kol;ejne strony kolekcjonera wsysałem na stojąco bez mrugnięcia okiem (jakbym zasiadł w siedzisku... nie. nie zasiadłbym bo wszystkie przemiłe starsze osoby już pozajmowały polpozyszyn). następnie kilak godzin projektowania z B. nei wiem kto był bardziej nieprzytomny - nie śpiący ja, czy nie wyspany B. no ale poczyniliśmy niezbędne kroki by ruszyć dalej z naszą mediateką. następnie wykład z moim nowym ulubionym żeńskim lektorem - F. niewygodne siedziska i postępująca głupawka pomogła nie zasnąć. na koniec dnia na uczelni jeszcze tylko 2,5 godziny czekania na 5-minutową korektę i już byłemw drodze do domu.

i w tym momencie dnia - kryzys. chyba pójdę spać. no ale ja nie umiem spać w dzień, także szybka zmiana planów, skuteczny esemes do G i po godzinie leżałem wygodnie oglądając jedną z lepszych komedii jakie stworzyli Brytyjczycy.

...

trochę jednak działa na mnie to niespanie, bo zbyt szczegółowo się rozpisuję a nie ma w tym nic głębszego. no prócz tego, że kontynuując swoją autoterapię widzę coraz więcej pięknych drobiazgów w każdym zwyczajnym dniu.

rzecz, o której się nie rozpiszę to "przedziwny" telefon jaki dziś odebrałem - łi łyl si łot łud hapyn

i jeszcze się wydarzyło mnóstwo fajnych pierdół, które zostawiam dla siebie, newerdeles dzień był udany (a teraz, olaboga, zasiadam do pracy po dwóch tajgerach. jak padnę o północy, swiat może o mnie jutro zapomnieć, co się akurat niezbyt dobrze składa zważając na kolokwium z rana ;) )

a na koniec drobnostka ciekawostka mianowicie cóż mi oznajmił kapsel z tymbarka jakiego zaserwowałem sobie na poranny uczelniany posiłek...

O KTÓREJ DZIŚ WSTAŁEŚ? ;X

bardzo-śmieszne-ha-ha ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz