sobota, 18 grudnia 2010

"nowy rok" dzień trzysta pięćdziesiąty pierwszy.

piątek.

w nocy panika. przypomnienie o ślubie. niestety nie dam rady, zła godzina.

rano śniadanko, co samo przypełzło. bułeczki, sałatka, parówki. ja zjadłem sałatkę zagryzając bułkami, kot zjadł resztę. dostało mu się.

popołudnie na rysunku z koszulą i wieszakami. dobre humory i zapach temperowanego grafitu.

wieczór taki jak zwykle ostatnimi czasy. po północy wizyta w hormonie na "weselu". piękna panna młoda, dużo znajomych, tańce. skończyło się późno, czyli wcześnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz