niedziela.
przede wszystkim znalazłem chwilkę czasu na poprawki na drarchitekci.pl.
natomiast wieczorem, skuszeni internetowymi informacjami wyruszyliśmy na lodogryf. na zamknięty lodogryf :P
nie było łyżew, więc poszliśmy do Kany na piwo, gdzie spędziliśmy czas wyżywając się twórczo (przed duże "tfu" jak to mawia Z). część brokatowej, srebrnej ciastoliny została na stole udając zestaw kieliszków, butelkę i rozlaną wódkę.
rzecz warta zapamiętania to nazwisko artysty, który tego dnia miał tam swoją wystawę: ANDRIEJ CIEŻYN.
Reklama ku końcowi!
13 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz