poniedziałek, 21 czerwca 2010

"nowy rok" dzień sto sześćdziesiąty dziewiąty.

piątek. tu już moja pamięć sięga trochę bardziej sprawnie.

po pierwsze nie dość, że po raz pierwszy w życiu wygrałem cokolwiek w konkursie, to wygrałem w dwóch konkursach.

po pierwsze książka czarna lista marininej. po drugie podwójna wejściówka na koncert HEAD'a (Brian Welsh) na niedzielę w warszawce. biorąc pod uwagę sobotnio-niedzielne balowanie na weselu i poprawinach - opcja koncertu odpadła szybko po tym jak w ogóle się dowiedziałem o wygranej.

tak więc - kto nie gra, ten nie wygrywa, lub te, jak kto woli - się gra, się ma. nigdy w to nie wierzyłem, teraz zaczynam. bo hm... szczęście to nie przypadek, tylko rachunek prawdopodobieństwa. a że zaliczyłem przez ostatnie dwa tygodnie kilkanaście konkursów - coś trzeba było w końcu ustrzelić.

poza tym dzień z bólem głowy i brakiem humoru. rano akcja ze spółdzielnią, gdzie odezwały się w głowie zapomniane już niemal obrazki z Prezesem, Inspektorem, Kierowniczką itd.

a no i trzeba było załatwić koszulę i krawat na weselicho, także nie obeszło się bez kerfura.

ten weekend zapowiadał się nietypowo - bez wizyty w hormonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz