środa, 30 czerwca 2010

"nowy rok" dzień sto osiemdziesiąty.

wtorek.

piast na zmianę z pleciugą. okazuje się, że testy to rzecz niezbędna, bo tak na prawdę zawsze jest coś do poprawienia.

z dyplomem jestem znów w czarnej dupie. znów brak pomysłu. znów jakieś zahamowania.

wieczorem zaliczony wspomniany wcześniej koncert "Ryśka" - bardzo ciekawy, a potem w końcu przysiadłem do artykułu o dziadku. kolokwialne ŁAŁ...

z życiowych nawiasów - jestem wciąż w trakcie tworzenia strony dla przyjaciela - Michała Pyżanowskiego, który marzył o wejściu ze swoim podróżniczym projektem do internetu. udało się to w końcu. zapraszam na stronę Łowców Przygód.

i tyle, bo kurde nawet 2 dni ciężko sobie przypomnieć.

ps. już bez żartów, lubię ryby ;) :*

2 komentarze:

  1. Lubisz czy nie - mnie to już nie interesuje. Skoro wczoraj zjadłeś, to od teraz ryby będą w naszym menu. I nie masz prawa marudzić. Rzekłam.

    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. AAA! Dobrze! Z nim trzeba krótko, za mordę!

    No, a tak w ogóle, to cieszę się, że zdrowo się odżywiasz :D

    OdpowiedzUsuń