Z na zajęciach sama, ja odleżywałem. długo. cały dzień wycięty z życia, dopiero wieczorem udało się zrobić coś pożytecznego, aby zapamiętać sobotę.
fajerwerki. hm. czekania sporo, a wątpliwej przyjemności 5 minut, tudzież zamiennie - czas na spożycie nieco zimnego hotdoga.
poza tym wcześniej od dawna upragniona wata cukrowa. łyżka cukru za 5 złotych, i jak to pisał Byrecki w Chrzcie - z tego wszystkiego chyba patyczek najdroższy. no ale różowa, słodka, źle ukręcona, także klimat jak za dawnych lat.
i wszystko. wieczorem ból głowy ustał.
aaaaa! no i zdążyliśmy na możdżera. gdyby nie strefa V.I.P. to może nawet można by było tego słuchać, a tak - połowa Wałów zastawiona... pustymi krzesłami :/
ps. ketonal miesza w głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz