sobota, 26 czerwca 2010

"nowy rok" dzień sto siedemdziesiąty piąty.

czwartek.

wieczorem impreza, więc bieganie po jakieś drobne zakupy, prezent itd.

kulinarnych wygibasów ostatnio brak. tego dnia akurat z tego co pamiętam - ruskie z wora.

wieczór skończył się szybko. jak rzadko kiedy...

no ale imprezka słuszna. było rzucanie worków z wodą z siódmego piętra i były prażynki. a za drinki w złotych, takzwanych "madziowych" proporcjach, za drugim razem podziękuje.

aaa wiem! w środę wieczorem byliśmy z K i B na ogłoszeniu wyników konkursu na podzamcze. projekty niezłe, niestety B nie udało się chapnąć nagrody, ani wyróżnienia, ale myślę, że i tak chłopak będzie miał dobry start. zdolny-niedoceniony - tak bym to określił.

przed wyjściem z wystawy umówiliśmy się właśnie na czwartek na ogarnięcie szóstki. toteż z rana uderzyłem w stronę uczelni, gdzie pozgarnialiśmy swoje graty, usiedliśmy przy zamkniętych drzwiach, wydoiliśmy po noteckim ciemnym i ruszyliśmy z burzą mózgów z której urodziły się między innymi chuj i czad (whatever, nie pytać...)

sytuacja z projektem w każdym razie zaczyna się klarować i mocno rozwijać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz