153 to był jeden z tych dni, które z trudnościami sobie przypominam, bo właściwie poza paroma szczegółami bywają one przeciętne. jakaś drzemka, ze względu na ciągnąca się od paru dni tragiczną pogodę, dokończony film. sin city. produkcja porównywalna w swojej teatralności z "300", tyle że w sin city udało się osiągnąć efekty specyficzne dla rysunku komiksu. niesamowite przelanie ostrej, czarno-białej grafiki rysunków na taśmę filmową. doskonałe oświetlenie, efekty specjalne, domalówki. wszystko godne podziwu, jeśli nie dla samego filmu to dla techniki, pod względem której film jest wyjątkowy.
no i to wszędobylskie wycinanie, urywanie, strzelanie, czy też, przy tym wszystkim dość banalne, kopanie po jajach. no ale taka specyfika obrazkowych historii.
wieczorem dokończona praca nad stroną dla przyjaciela. wstępne szkice, szablon z którym można śmiało wystartować. i iskierka. wczułem się w projekt i chcę jeszcze. wpadłem w pozytywny klimat tworzenia, którego już od dawna nie udawało mi się dostrzec. tęskniłem za tym, za weną i werwą do działania. no! w końcu!
wieczorem napoczęty kolejny film jednak niestety... się usnęło. rosyjska produkcja, ale ogląda się jak holiłódzką akcję.
rano przedstawienie projektu, krótka gadka o pewnej kwestii rozwojowej, przyjęta propozycja z lepszą wizją współpracy. sporo czasu w kuchni, gdzie prócz krojenia zdarza mi się coraz częściej mieszać w garach i pichcić od zera, co cieszy chyba nie tylko mnie ;)
dzisiejsze (154) wszechobecne słońce wyrzuciło nas z domu na spacer wokół głębokiego. dwadzieścia siedem stopni w słońcu, chłodny wiatr, w ogóle jakaś taka letnia atmosfera. stąd niemal spontaniczna decyzja o wyjeździe nad morze. oby z pogodą nie było niespodzianek.
zatem jutro pobudka o 06:00.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz