niedziela, 6 czerwca 2010

"nowy rok" dzień sto pięćdziesiąty szósty.

poranek nie byłby taki ciężki gdyby nie pieczenie skóry. za dużo słońca. za mało czytania ze zrozumieniem.

sobotni rysunek tym razem plenerowo. wnętrze el-o-jeden.

ołówki, węgiel, papier, deski, drożdżówka z jogurtem pitnym i pogaduchy na każdy temat. ogółem standard.

reszta dnia to chwila rozkminy przy zmianach w ART Party, potem wspólne szykowanie obiadu. tym razem nauczyłem się robić ziemniaczki puree, a przy smażeniu deserowych naleśników odkryłem przyjemność, jaką jest przerzucanie ich na drugą stronę wyłącznie za pomocą patelni i prawicy.

cała reszta dnia to dogorywanie w pozycji horyzontalnej.

i tyla.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz