piątek, 2 lipca 2010

"nowy rok" dzień sto osiemdziesiąty trzeci.

piątek. czyli że dziś.

jutro ostra jazda w kajakach na Drawie, zatem piszę już teraz.

z rańca autografy w pleciudze na umowie, szybkie zakupki i smażenie naleśników. kto się załapał, ten zjadł.

potem głupia faza z kotem-kotką aż w końcu sami nie wiemy jaką biedne zwierze ma płeć. trzeba będzie wygooglać.

po południu wywiad z inżynierem duńczykiem, zimne frappe, spocony tyłek, zakupy na spływ. jak przystało na profesjonalistów, zaopatrzyliśmy się w prawdziwe piankowe laczko-skarpety, co by ze spokojem można było wyjść nogami prosto w mętną, usianą korzeniami wodę. całkiem wygodne notabene.

wieczorem to już tylko scrabble, a dalej to sam nie wiem, bo, prawda, dobrnąłem do teraźniejszości.

pozdro szejset, połamania wioseł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz