jutro ostra jazda w kajakach na Drawie, zatem piszę już teraz.
z rańca autografy w pleciudze na umowie, szybkie zakupki i smażenie naleśników. kto się załapał, ten zjadł.
potem głupia faza z kotem-kotką aż w końcu sami nie wiemy jaką biedne zwierze ma płeć. trzeba będzie wygooglać.
po południu wywiad z inżynierem duńczykiem, zimne frappe, spocony tyłek, zakupy na spływ. jak przystało na profesjonalistów, zaopatrzyliśmy się w prawdziwe piankowe laczko-skarpety, co by ze spokojem można było wyjść nogami prosto w mętną, usianą korzeniami wodę. całkiem wygodne notabene.
wieczorem to już tylko scrabble, a dalej to sam nie wiem, bo, prawda, dobrnąłem do teraźniejszości.
pozdro szejset, połamania wioseł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz