poranek nie taki tragiczny, chcieliśmy się porządnie wyspać. prysznic, parówy, bułki, sok i w drogę. tego dnia już dość ciepło, jakby upały miały wrócić do szczecina razem z nami.
jeszcze przy śniadaniu nie wiadomo skąd padło pytanie o różnicę, między bólem, a cierpieniem. jak na kabareciarzy to dość ostra schiza, no ale nie przypominam sobie skąd się wziął temat. odpowiedź powaliła mnie, tym bardziej, że był to totalny spontan bez namysłu (choć to chyba najlepsza odpowiedź jaką można usłyszeć):
niektórzy lubią ból, ale nikt nie lubi cierpieć...
chłopaki - szczerze się Was boję ;P
pobity rekord - półtorej godziny jazdy z zamkniętymi szybami i dokręconym na maksa grzaniem. dodatkowo radio maryja na full i wpieprzanie bułek bez popity. pod koniec już dość wariacko, a kiedy tylko zatrzymaliśmy się na stacji - mega ulga.
wnioski z jazdy - następnym razem w kurtkach i z termosem gorącej herbaty. kolejny wniosek - radio maryja reza mózgi swoich słuchaczy. gorszego medium nie znam, dziwię się, ze ktoś może tego słuchać ze spokojnym sumieniem, np codziennie rano, jak nie powiem kto.
im bliżej szczecina tym mniej muzyki, mniej gadania, każdy już chciał być na miejscu. cisza została w pewnym momencie przerwana. na hasło "brama" cała trójka zaczęła wrzeszczeć, a ja już tylko siedziałem, bo było mi to bardzo obojętne, nie da się zresztą zrozumieć tego wszystkiego. nie zapytałem się o sens "bramy", nie pytałem się też o Black Red White. zostawiam to do rozstrzygnięcia na później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz