wtorek, 2 lutego 2010

nowy rok dzień trzydziesty trzeci.

wczoraj w nocy najpierw arkichad, potem małe szykowanko na egzamin (dzięki dla Saratelki i B za materiał). w końcu godzina 4:30 plater pada na ryj, mając w zamiarze wstać za godzinę, ale jak zwykle pada na amen. budzi się na styk w porę, żeby zdążyć na egzamin. ponownie ma szczęście i nie przyjeżdża autobus, którym by zdążył, ale nie poddaje się. jedzie następnym i "czemprendzej" wbija do sali wykładowej. zatrzymuje go na chwilę zastany tam widok - jakieś 120 miejsc, jakieś 6 osób. wliczając panią magister.

podchodzę i jest krótka gadka - pan na egzamin? - nie wiem, niech pani mi powie, bo mam nie... - niech pan bierze kartkę i pisze. wziąłem, napisałem. nie było to jakieś wielkie żonglowanie wiedzą, szczególnie podawanie przykładów z pamięci, ale coś jednak wyskrobałem. jeśli wyskrobałem na "czy", to kolejny raz bedę mógł krzyknąć UDAŁO SIĘ!

egzamin pisałem może z pół godziny, wyszedłem z sali szczęśliwy, że w ogóle mogłem go pisać i że w ogóle coś mi się przypomniało.

---

klepię tymczasową biedę mając zamrożone w dwóch miejscach pieniądze, więc nie ma co jeść, nie ma co pić. tzn tak mi się wydawało, ale kiedy w nocy zacząłem szukać czegoś na zwilżenie gardła, znalazłem butelkę otrzymaną w prezencie urodzinowym. trafił mi się bowiem najlepszy napój imprezowy, jaki mogłem dostac TYLKO od M - Picolo.

także nawet teraz siedzę i wychylam co chwila bąbelkowy napój bogów z butelki zero-siedemdziesiąt-pięć.

z durnot dzisiejszego dnia pamiętam też doskonale piosenkę, którą usłyszałem rano w radio i potem nuciłem do południa.

żal mi tamtych nooocyyy iii dniii, w ogniu twoich rąąąk nieeeznaaanyyy dzikiii ląd, czyyy wiesz... mooożeee tooo... byyyłaaa miłość...

lowe beata...

i wsio. cały dzień przy kompie rezając z B mediatekę. i tu szczerze przyznam, że projekt mimo oddania dopiero za 2 dni uznaję za jeden z czterech, który w ciągu pięciu lat wykonałem i którym mogę się pochwalić. i się pochwalę. ale w swoim czasie.

a teraz chwila czilu i jutro od rana znów pełne obroty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz