piątek, 26 lutego 2010

nowy rok dzień pięćdziesiąty siódmy.

wczorajszy dzień skończyłem, a dzisiejszy zacząłem u F. kolejne wiadro, z tym że pili je F i N, ja delikatnie się oderwałem od towarzystwa i odbyłem podróż w czasie. 3 x Redd's jabułkowy. ta, jak to niektórzy mawiają - oranżadka - powaliła mnie. to jest najgorsze co mogę wypić. w piramidzie najbardziej druzgocących alkoholi Redd's jest nad wszystkim innym co do tej pory miałem w ustach.

Redd's. Owocowe piwo dla kobiet, które żyją po swojemu.

chyba się z tym nie mogę zgodzić...

na otrzeźwienie po 3 rundki kłeja, potem kebabik w drodze do domu. do snu - Jarrett. nad ranem - Duran Duran Duran.

11:25 - piekarnia i bułeczki, żabka i mleko. 11:30 - śniadanie.

odwiedziny u rodziców, zwiezienie kolejnych klamotów do domu, 2create.it, a za chwilę rower i potem wieczór z tzw pasożytami.

wracam do pisania piórem. do mojego notesu. do czytania książek.

guma zżuta do granic, zatem czas coś zjeść.

1 komentarz: