sobota, 13 lutego 2010

nowy rok dzień czterdziesty czwarty.

poprzednia notatka pisana z komórki na leżąco. skończyło się to tak, że w tych przewspaniale walących fajami ciuchach obudziłem się dziś lekko przed piętnastą. o dziwo bez kaca. natomiast z kacem moralnym, po prostu nie zarejestrowałem pewnego ważnego (chyba) faktu z imprezy i cały dzień do mnie to nie mogło dotrzeć aż do chwili, gdy zostało mi to przypomniane esemesem.

brak kaca i kompa objawił się pojawieniem się porządku u mnie w pokoju. miałem na tyle dużo czasu, że nawet udało się lekkie przemeblowanie. w ten cudowny sposób przeleciała cała regenerująco-leniwa sobota. wieczorkiem obiadek mamusi, ploty, kwestie poważne - miłe i nieprzyjemne, czyli po prostu mówiąc wprost plater uczy się rozmawiać z rodzicami.

za chwilę wyruszam do F pochłaniać już czwarte wiadro desperadosa - czwarty dzień pod rząd, a potem po raz trzeci - avatar.

miłego wieczoru

i stolat dla kuzynki!

1 komentarz: