piątek, 19 lutego 2010

nowy rok dzień czterdziesty dziewiąty.

dało radę!

pierwszy raz od daaawna postanowienie wyspania się i wstania na 5tą rano do roboty ZADZIAŁAŁO!

ma się teraz motywację i siły witalne to się wszystko zaczyna zmieniać :) a więc 5:00 - pobudka, przysiad do kompa, 2,5h rezania pleciugi, potem śniadanie z polopirynką, rower (15/7,6/30,2/160, a więc kolejny raz wyżej), prysznic.

poprawki pleciugowe, nie mające końca, poranna rozmowa, propozycja wspólnych zakupów, "tak tak jak z tymi zakupami poważnie", umówieni.

pleciugi było może niezbyt wiele ale przedługalaśnie, dlatego "wpadnij na chwilę i pójdziemy" zamieniło się w powolnym tempie w "posiedzimy i jak dobrze pójdzie, może zdążymy"... w końcu wyszło na to, że pleciugę skończę jutro...

zakupy nieprzeciętnie udane, chwila szczerości - "nie powala", ale zaraz za chwilę - "wow, brakuje mi słów". sukienka.

potem przedszkole, rodzice - obiadek i wermucik, kana.

w kanie koncert jazzowy - totalna awangarda, muzyka dla smakoszy. zasmakowałem. a potem jeszcze krótkie, ale bardzo miłe piwo z dawno nie widzianym, sławnym już T.

już bardzo późnym wieczorem "plany akademickie", ale ostatecznie zażegnane ze względu na dobre serce ( :P ). zamiast tego wizyta u G i mnóstwo plot, faktów i stuprocentowa, wytężona spowiedź przy herbacie.

w drodze do domu dłoń przy uchu.

jutro koło wpół do dziewiątej zaczynamy wspólnie dzień pięćdziesiąty :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz