sobota, 17 kwietnia 2010

"nowy rok" dzień sto szósty.

obejrzałem katyń wajdy. film mnie zupełnie osobiście zabolał. wizja ludzi ciąganych jak zwierzęta na ubój dopiero w filmie daje odczucie jak to na prawdę mogło wyglądać. bo można było o tym czytać, słuchać w radio, oglądać dokumenty telewizyjne z narratorem, ale dopiero prawdziwy obraz odtwarzający ze szczegółami pewne wydarzenia sprawia, że trafia do człowieka jakaś wersja rzeczywistości. już nie da się tego oprzeć na wyobrażeniu, interpretacji tekstu. kawa na ławę. wzrok jest potężnym zmysłem.

wieczór spędzony już bez ciężkich tematów. kilka odcinków 70tych przerywanych rozmowami na różnych poziomach i kolacją z bułek, parówek, pomidorów i sarepskiej.

na zakończenie dnia trudne esemesy. przyjęte z próbą zrozumienia. pod wrażeniem.

dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz