środa, 21 kwietnia 2010

"nowy rok" dzień sto dziesiąty.

znów się opuszczam. czasem aż szkoda, że takich rzeczy jak dziennik nie da się pisać na zapas. ciekawe co by się wtedy działo...

110 rozpoczęty o 9 rano, żółtym na uczelnię, KOŁO z B i B, seminarium, obiadek mamusi, dajśman, dom. wieczorem z lapciokiem w akademiku próbując ogarniać tekstową część magisterki.

i tyle, wieje nudą.

111 z kolei dał nadzieję na to, że przy jeszcze odrobinie szczęścia w sosie z cierpliwości zgwałcę kolejne punkty z listy z początku 2010.

this is awesome, maaaaaaan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz