poniedziałek, 19 kwietnia 2010

"nowy rok" dzień sto dziewiąty.

no więc tak.

108. niedziela. szczerze mówiąc nic nie pamiętam...

dobra. po chwili zastanowienia już złapałem falę przypominającą co się działo. rano po śniadanku spacer po centralnym. w końcu pogoda, o której marzyło się jeszcze 2 miesiące temu widząc hałdy śniegu.

po południu nie szalejąc specjalnie udałem się z żółtym na obiad. spóźniony jak zwykle. dobre informacje. jeśli w dwutysięcznym dziesiątym nadal jeszcze zostało przewidziane dla mnie jakieś szczęście, to być może obejdzie się bez szukania poddasza.

wieczorem już u siebie, zajadając ciasto, oglądając rysunki inwentaryzacyjne.
żółte, czy zielone?

po wszamaniu trzech talerzy ciast i babeczek obraliśmy kierunek kordecki. tam spoczynek do późnego wieczora. K z laptopem, wgłębiając się w tajniki polityki zakaukazia. ja z tygodniowym, niezakorkowanym winem.

nocny spacer do domu, muzyka, sen, budzik nastawiony na ósmą trzydzieści.

109.

uczelnia jest już dla mnie takim marginesem w otaczającej codzienności, że niestety wstaję z łóżka dopiero w ostatniej chwili, po kilku drzemkach.

zgarnąłem do torby opracowanie stanu technicznego piasta, wsiadłem na żółtego i pojechałem.

wykład nareszcie z AMS'em - człowiekiem o najdłuższym zlepku naukowych przedrostków jaki dane mi było wpisywać w indeks. zwykle, jak na złość, w te najmniejsze pola kart. trochę posłuchałem, trochę poczytałem. po wykładzie pogaduchy z B. potem pół godziny z konkursem. na początku lekka rezygnacja, bo wszystko jakby od początku, ale ostateczne wyniki całkiem niezłe. w końcu rozdziewiczyłem się projektowo. plater znów zaczął myśleć wielopłaszczyznowo. dobrze wróży dyplomowi.

po uczelni wojaż z laptopem. oddany do oglądu. dwie opcje. zależy od usterki. naprawa albo "w miarę tanio", albo w stylu "nie opłaca się tego reperować". także wesoło...

reszta dnia w akademiku. znów kilka odcinków. tym razem tłumiąc bóle. po drodze wspólne szykowanie obiadu. no, o ile szybkie wyjście po małe zakupy, siekanie cebuli i mieszanie jej z kiełbasą na patelni można uznać za wkład w sporządzenie posiłku.

do wieczora już tylko siedemdziesiątka na ekranie.

życie sobie płynie. a w międzyczasie w głowie zaczyna się rodzić stres. jutro rano uczelnia, potem zobaczymy. dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz