108. niedziela. szczerze mówiąc nic nie pamiętam...
dobra. po chwili zastanowienia już złapałem falę przypominającą co się działo. rano po śniadanku spacer po centralnym. w końcu pogoda, o której marzyło się jeszcze 2 miesiące temu widząc hałdy śniegu.
po południu nie szalejąc specjalnie udałem się z żółtym na obiad. spóźniony jak zwykle. dobre informacje. jeśli w dwutysięcznym dziesiątym nadal jeszcze zostało przewidziane dla mnie jakieś szczęście, to być może obejdzie się bez szukania poddasza.
wieczorem już u siebie, zajadając ciasto, oglądając rysunki inwentaryzacyjne.
żółte, czy zielone?
po wszamaniu trzech talerzy ciast i babeczek obraliśmy kierunek kordecki. tam spoczynek do późnego wieczora. K z laptopem, wgłębiając się w tajniki polityki zakaukazia. ja z tygodniowym, niezakorkowanym winem.
nocny spacer do domu, muzyka, sen, budzik nastawiony na ósmą trzydzieści.
109.
uczelnia jest już dla mnie takim marginesem w otaczającej codzienności, że niestety wstaję z łóżka dopiero w ostatniej chwili, po kilku drzemkach.
zgarnąłem do torby opracowanie stanu technicznego piasta, wsiadłem na żółtego i pojechałem.
wykład nareszcie z AMS'em - człowiekiem o najdłuższym zlepku naukowych przedrostków jaki dane mi było wpisywać w indeks. zwykle, jak na złość, w te najmniejsze pola kart. trochę posłuchałem, trochę poczytałem. po wykładzie pogaduchy z B. potem pół godziny z konkursem. na początku lekka rezygnacja, bo wszystko jakby od początku, ale ostateczne wyniki całkiem niezłe. w końcu rozdziewiczyłem się projektowo. plater znów zaczął myśleć wielopłaszczyznowo. dobrze wróży dyplomowi.
po uczelni wojaż z laptopem. oddany do oglądu. dwie opcje. zależy od usterki. naprawa albo "w miarę tanio", albo w stylu "nie opłaca się tego reperować". także wesoło...
reszta dnia w akademiku. znów kilka odcinków. tym razem tłumiąc bóle. po drodze wspólne szykowanie obiadu. no, o ile szybkie wyjście po małe zakupy, siekanie cebuli i mieszanie jej z kiełbasą na patelni można uznać za wkład w sporządzenie posiłku.
do wieczora już tylko siedemdziesiątka na ekranie.
życie sobie płynie. a w międzyczasie w głowie zaczyna się rodzić stres. jutro rano uczelnia, potem zobaczymy. dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz