piątek, 2 kwietnia 2010

"nowy rok" dzień dziewięćdziesiąty drugi.

zapomniałem napomknąć, iż zostałem wczoraj primaaprilisowo nieźle wkręcony.

perspektywa całego dnia pracy przy grafice targów, a z rana moja ciotka częstuje mnie takim niusem: to ty się pospiesz, bo za dwie godziny wyłączają prąd. no cośty! na długo?... stres napędzony, ale widzę, że chrzestna coś ma jeszcze w kwestii do powiedzenia i mówi oto: poza tym dziś jest pierwszy kwietnia.

uzależnienie mojej pracy od prądu jest przerażające. na szczęście żadnych przerw w dostawie nie było, dzięki czemu mogłem ze spokojem dziargać plakat i ulotkę.

pod wieczór złapało mnie porowerowe, gardłowe szaleństwo. poszedłem spać ogólnie przeziębiony. dziewięćdziesiąte drugie "rano" wypadło 9 godzin później niż zwykle. zwlokłem się z materaca o 16:00 i to chyba tylko dlatego, że już dzwonili z targów pytać się co z projektami.

tak więc lekko sobie dziś choruję w ten nasz świąteczny piątek. co chwila tylko świeża, gorąca herbatka i witaminki. przed spaniem pójdą jeszcze dwie tablety polopiryny i powinno do rana przejść. dopijam zatem herbatkę z nalewkową wstawką i udaje się na spoczynek, bowiem moja ciężka głowa nie strawi więcej logotypów i w ogóle gapienia się w ekran.

zatem kończ waść, pókiś żyw. jutro ciąg dalszy.

1 komentarz:

  1. słyszałam, że na przeziębienie najlepszy jest kieliszek wódki, aspiryna i 10 min na solarium. Wiem, brzmi strasznie, ale chodzi o to, żeby się wygrzać dobrze. aczkolwiek nie praktykowałam...

    OdpowiedzUsuń