w tym roku nie obchodziłem świąt w żaden sposób.
śniadanie wielkanocne zjadłem siedząc samotnie przy stole, zabrakło mnie w kościele, nie stosowałem się do postu. ominąłem to wszystko tak wielkim łukiem, że gdyby nie to, że nie mieszkam sam, gdyby nie życzenia słane esemesami, czy w końcu gdyby nie wpisy na fejsbuku, albo "Wesołych kurwa mać!" wyczytane na liście gg - to w tej chwili nawet bym nie wiedział, że już po wszystkim.
piszę o tej porze, bo w sumie wydarzyła się tylko jedna rzecz, która choć trochę przypominała poprzednie święta, a było to spotkanie u P i całonocne giercowanie z bandą niewyżytych staruchów.
i tak sobie minął dzień i noc.
w tej chwili już jasno za oknem. przede mną parę godzin snu, potem pobudka i praca przy poligrafii targów. oby dzień minął szybko, wtedy zostanie już tylko wtorek i wszystko wróci na tory, które...
wczesne dzień dobry. mamy już dziewięćdziesiąty piąty rok "nowego roku".
ominęło Cie "tylko" spotkanie ZMARTWYCHWSTAŁEGO. szkoda.
OdpowiedzUsuńno i nie przyszedłeś... :C
OdpowiedzUsuń