niedziela, 22 sierpnia 2010

"nowy rok" dzień dwieście dwudziesty piąty.

piątek.

ze względu na szpak'a i wizualizację nie potrzebowałem budzika. wstałem o 6:55 nie mogąc już spać. zbyt wiele pracy, aby pozwolić sobie na poranne drzemanie.

co ciekawe, specjalnie po to, abym mógł przyjść jako pierwszy do biura (a to dopiero trzeci dzień) dostałem do niego klucze. zdziwiłem się jednak potężnie, bo F i G wciąż tam siedzieli.

wszyscy próbują kończyć swoje. ja formularz i wizkę, G wieżowiec, F poddasze, A jeszcze coś innego. ogółem konkurs stoi w miejscu.

codzienna przerwa jak zwykle, tym razem na obiadek :) zjadłem szybko, wciąż zestresowany, potem odwiedziłem jedno miejsce, ale okazało się, że kicha, nieczynne, zatem postanowiłem to załatwić wieczorem. tego dnia i tak musiałem wyjść wcześniej z pracy, w końcu jutro wielki dzień B.

zatem zakończyłem wszystko co miałem ukończyć, dogadałem telefonicznie sprawę wizki i zdaje się, że klient jest nieco nieadekwatnie wymagający względem tego, co sam może zaoferować...

no ale nic, od wieczora myślałem już tylko o sobocie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz