niedziela.
jeden z tych gorszych dni w roku. zasypiałem trochę w złości, ale zdecydowanie bardziej w strachu.
rano oczekiwanie na cokolwiek.
po siedemnastej schody przy krzywym ratuszu.
na tym mógłbym zakończyć, ale na tym się nie skończyło. rozstanie przy kolejnych schodach, niedzielna wizyta w katedrze z podziękowaniem, a potem trasa tramwajem numer dwa.
wyposażony w jedzenie i nowe skarpetki wróciłem do siebie. wysprzątałem pokój w związku z krakowem i ruszyłem w stronę kościuszki. miło. wermut z mirindą, filmiki z internetu, rozmowa, masaż. potem już tylko przysypianie. w trakcie tego wieczoru niestety nastąpiła zmiana planów, więc trzeba było się przetransportować z powrotem do mnie.
i tu już nic nie napiszę. będę pamiętał.
Reklama ku końcowi!
15 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz