czwartek, 14 października 2010

"nowy rok" dzień dwieście osiemdziesiąty piąty.

wtorek.

obudzić się w wyziębionym przedziale to żadna przyjemność, ale na szczęście całą drogę przespałem.

w Krakowie przyjął nas A. odsiedzieliśmy chwilkę u niego w mieszkaniu. prysznic, śniadanko, potem chwila z książką.

wyziębiony kamienicą i znudzony siedzeniem na dupie polazłem w miasto. platany, potem rynek. przypadkiem natknąłem się na G, więc poszliśmy coś wszamać. długo się nie zastanawialiśmy - oferta z ulotki zabrała nas do good-food, gdzie za 13 zł był pełny obiad - rosół + schaboszczak z dodatkami.

po obiedzie spacer w stronę rotundy, gdzie G oprowadził mnie po różnych zakątkach.

próba, trochę stresu, potem występy. impreza przez 3 godziny. po wszystkim piwo w pubie rotundy, pogaduchy w kabaretowym towarzystwie i tyle. o pierwszej byliśmy już w hotelu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz