wczorajsze rowerowe plany bardzo udane. lancz na błoniach. bułki, parówki, pomidory, rzodkiew, sok jabłkowo-miętowy, hopkola. w dalszej drodze deser. w okolicach arkonki słodzone, zagęszczone mleczko. na rowerach, z dziewczyną, trzymając się za ręce...
romantyczna wyprawa w niesamowicie wietrzny dzień niestety zakończona realizmem zbliżającej się majówki. zakupy w kerfurze. 1-3 maja wolne, zatem 30 kwietnia = zatrzęsienie w sklepach. masowo wykupowane pieczywo, kiełbasy, węgiel do grilla, piwo i prezerwatywy. prawdopodobnie dobrze byłoby to wszystko wymienić w odwrotnej kolejności.
kolejki przerośnięte jak ciało wpierdalającej czipsy. walka stoczona z sukcesem, choć przyznam, że 3 godziny na rowerze nie były tak męczące jak ogólnopolski wyścig z koszykami.
w końcu upragnione prysznicowanie i powolne szykowanie do wieczornego wyjścia. galaretka, kanapki, herbata i gingers na pół. w końcu gotowi do wyjścia powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę H, zgarniając po drodze H.
znaleziony wspólny język wywołuje u siekającej reakcje w stylu nie podoba mi się to, czy też już nie jesteś moją koleżanką, ale nie przeszkadza jej to w byciu najwspanialszą, noszącą alkohol wprost do stolika kobietą.
słusznie napici powrócili nocnym spacerem do spokojnego życia, by wstać rano: on - z bólem głowy jak zwykle, ona - jak zwykle bez.
mimo upływu alkoholu dnia poprzedniego nadal jest najcudowniejszym stworzeniem chodzącym przy mnie po ziemi szczecińskiej, bowiem obiadek, samo-przynosząca-i-samo-otwierająca-się-puszka-koli i podawanie kapci wciąż wczorajszemu zgonowi nie uważam za rzeczy oczywiste, czy też takie, których należało by się spodziewać.
:*
a posiekane przed chwilą orzechy wylądowały w cieście. tak. pozwalam. możecie już zacząć zazdrościć.
121, miłego dnia
"mimo upływu alkoholu dnia poprzedniego nadal jest najcudowniejszym stworzeniem chodzącym przy mnie po ziemi szczecińskiej"
OdpowiedzUsuńjuż myślałem, że o mnie piszesz... Zawiodłem się...