sobota, 8 maja 2010

"nowy rok" dzień sto dwudziesty siódmy.

głowa mnie boli. nie wysypiam się. jakaś dziwna ta majowa pogoda.

wczoraj po chwili spędzonej w domu wyruszyłem na podziwianie nowej wykładziny. obiad, jackass 2. głupota ludzka nie zna granic, ale poza tym, że chłopaki z jackassa to małe dzieci w ciałach starych facetów - sam czułem się nie lepszy oglądając to i zaśmiewając się na scenach, w których ewidentnie ktoś się zwija z bólu. człowiek jest tak prosty. rozrywka porównywalna do starożytnych igrzysk.

po powrocie walka z ałtokadem. szit happens, nie chciał się zainstalować, no ale nie ma czasu, na 19:00 wystawa m.in. zdjęć DM.

mała, kameralna, zdjęcia całkiem ciekawe. kilka zwróciło na dłużej moją uwagę. cyjanotypia, slajdszoł, wino, woda z cytryną i kawa. paru znajomych i mała książeczka o śmierci.




późnym wieczorem rezygnacja.

zwłaszcza, że wspaniały ałtokat nadal nie jest zainstalowany na starym pakardzie. trudno, zostaje arkichad. potem chwila pogawędki na temat koła, californication, parówki i spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz